Wielu z Was czeka zapewne, aż pokaże w końcu coś słodkiego na Święta, no ale nic nie poradzę na to, że ostatnio zdecydowanie bardziej mi po drodze do sypialni z książką, niż do kuchni z wałkiem. Poza tym nie podejrzewam, bym stworzyła coś słodkiego, co będzie lepsze niż te książki. Serio…
Bo te książki dzisiejsze to taki crème de la crème tyle, że dla duszy.
W jednym tygodniu do moich rąk trafiły. Obie tak samo w w biały pergamin zapakowane i sznurkiem owinięte. Jakby umówione, co niemożliwe, bo przez nieznanych sobie ludzi napisane. Piękne, ogromnie wartościowe i tak im ładnie razem na stoliku nocnym moim, że pomyślałam że je spróbuje Wam razem tu przedstawić.
Wygląda na to, ze cały rok na nie czekałam. Zdążyły. Moje najbardziej wyjątkowe książki 2017 r…
,,O życiu” – od książki Julii zacznę i to nie dlatego, że mi ją w swoim domu w prezencie wręczyła, dedykacje w pośpiechu pisząc, bo na zakupy się wspólne spieszyłyśmy, tylko dlatego, że o pierwszej książce Juli ,,Blog” pisałam rok temu (link pod tym postem w propozycjach innych postów znajdziecie), a ,, O życiu” jest jej kontynuacją, wyborem najładniejszych postów pisanych przez nią na jej blogu (tutaj) od marca 2016 do listopada 2017. Pewnie można te opowiadania na blogu wyłuskać i przeczytać, ale kto książki kocha, ten wie, że w papierowej formie teksty móc czytać, książkę fizycznie posiadać, to coś zupełnie innego… I choć ja te teksty dobrze znam, to cieszę się jak dziecko, że dane mi będzie tej zimy, raz jeszcze, tak na spokojnie, pod ulubionym kocem, popijając herbatę je przeczytać.
Lepszego tytułu nadać jej nie mogła, bo to książka o życiu właśnie. O wartościach, rzeczach wartych uwagi. Bez względu na to, czy któreś z opowiadań nas rozbawi, czy wzruszy do łez, pewne jest, że skłoni do refleksji. Do czytania zimą pod kocem i latem na hamaku. Bardzo, bardzo wartościowa lektura. Tyle już na tym blogu o Juli i jej słowie pisanym pisałam, że chyba mi się ciepłe epitety wyczerpały. No uwielbiam tak totalnie, z całego serca i sił polecam…I jeszcze ta losowo wybrana zakładka dokładana do niej taka piękna…Tak sobie już rozmyślam jaki będzie kolor okładki trzeciej książki. Jakąś rudość albo szarość obstawiam… 😉 Bardzo Julka czekam. I kibicuję. Ty wiesz…
,,Proste rzeczy o rodzicielstwie” Luis Timm– w całej tej podłości internetu, tego jak nas ogłupia, kradnie nam czas, jak zamiast zbliżać paradoksalnie oddala, zdarzają się powody dla których można mu być wdzięcznym. Takim powodem (oprócz faktu, że znam Julię np.) jest książka o której istnieniu, dzięki internetowi właśnie się dowiedziałam.
Od jakiś 15 lat przewijają mi się przez ręce (choć w ostatnich latach już ich świadomie i konsekwentnie unikam) różne poradniki o wychowaniu dzieci. Jako młoda niania, potem mama sięgałam po nie z dużym zaangażowaniem. Z każdym kolejnym rokiem i przeczytanym poradnikiem wydawały mi się one coraz bardziej bezsensowne, często sprzeczne względem siebie. Książka Luisa jest poradnikiem, ale innym niż wszystkie. Nie dowiecie się z niej, czy podbiegać do łóżeczka płaczącego dziecka momentalnie, czy odczekać pięć minut, ani w którym miesiącu podać marchewkę i czy ma być ona surowa czy gotowana. Dowiecie się natomiast jak ważne jest by uczynić z rodzicielstwa przygodę życia. Jak poukładać sobie w głowie wszystko tak, by każda chwila z dzieckiem była bezcenna i jak zaprocentuje to świetnymi relacjami w przyszłości.
Sam autor twierdzi że to ,,książka dla facetów, którą powinna przeczytać każda kobieta”. Pięknie wydana, przejrzysta graficznie książka napisana przez świetnego, inteligentnego (i przystojnego, że łojesu) mężczyznę (a miałam przyjemność trochę z Luisem sobie pogadać, więc wiem o czym piszę), który za swój życiowy cel postawił sobie bycie najlepszym ojcem na świecie. Po prostu. Zwyczajnie. Tak sobie wymyślił i w tym postanowieniu trwa. Do tego jest bacznym obserwatorem życia i szczęśliwie dla nas, ma ogromny dar przekazywania swoich spostrzeżeń.
Po lekturze tej książki, niektórzy z całą pewnością zaczną inaczej patrzeć na swoje dziecko. Będą tacy, którzy dostaną porządnie obuchem w głowę. Dotyczyć to będzie np. tych rodziców, którzy na placu zabaw z dzieckiem siedzą na ławce z telefonem udając, że spędzają z nim czas (ubawiłam się przednio czytając jak Luis ich nazwał: ,,komórkowcy”, ,,jebiemieto”, ,,Mr. i Mrs.Nobody”…). Lektura może zaboleć (ale i najbardziej pomóc) tym, dla których wspinanie się po szczeblach w korporacji jest ważniejsze od wspinania się z dzieckiem na drabinach na placu zabaw. Dla ludzi spychających swoje dzieci na drugi plan może być to lektura zawstydzająca, wręcz bolesna, bo uświadomi im sytuacje, zachowania, nie fair w stosunku do dzieci, które każdego dnia konsekwentnie powielają i bagatelizują, zamiatając pod dywan codzienności.
Będą też szczęśliwie tacy (i będzie to niestety nieliczna grupa), którzy po lekturze powiedzą sobie ,,tak! Jestem super tatą”. Tak będzie mógł z pewnością powiedzieć ojciec moich dzieci. Bo takiego tatę jakiego mają moje dzieci życzę każdemu dziecku. Najlepszy jakiego byłam w stanie im załatwić 😉 (ale nie o tym dziś). Ponieważ staramy się otaczać ludźmi dobrymi i wartościowymi, szczęśliwie mamy wśród naszych przyjaciół kilku właśnie takich tatusiów na medal, dla których czas z dzieckiem, zabawa, rozmowa, motywowanie, pokazywanie świata, poszerzanie horyzontów jest kluczowe.
W najbardziej prosty i prawdziwy sposób, Luis przekazuje nam rzecz najważniejszą ,,Nie ma nic wspanialszego od posiadania dziecka”.
Tak sobie myślę, że gdyby ta książka wręczano tatom na porodówkach, albo była standardowym prezentem na imprezie pępkowej jestem pewna, że dzieci miałyby lepszych ojców. Poważnie.
Nie jest to post sponsorowany, nie otrzymam również od Luisa prowizji od sprzedanych dzięki temu postowi książek. On po prostu napisał książkę z nadzieją, że jakiemuś dziecku będzie się dzięki niej żyło lepiej, a ja jestem głęboko przekonana, że tak właśnie się stanie, dlatego mam ogromną potrzebę podzielenia się nią z Wami…
Luis! Chociaż mogłabym Ci to prywatnie przekazać, to wywalę Ci to tu, może weźmiesz to do siebie trochę bardziej i poważnie. Posłuchaj mnie teraz dobrze. Masz chłopie, według moich ustaleń i wyobrażeń do zrobienia trzy rzeczy:
1. Dołożyć wszelkich starań, by ta książka została przetłumaczona na inne języki i wydana poza granicami naszego kraju (widzę, że się uśmiechasz, Ty mi się tu nie podśmiewuj tylko tłumaczy szukaj!)
2. Zabrać się do pisania drugiej książki, spoko, ja już nawet tytuł mam for you ,,Proste rzeczy o małżeństwie”. Czekam na nią bardzo, wiem, że to ogarniesz, no chyba cioci Ciasteczkolandii nie zawiedziesz…
3. Zrób wszystko, żeby zrealizować Wasze marzenie o domu w lesie. Cholernie warto…
Bardzo Ci za tą książkę dziękuję…
A skoro już przy fajnych ojcach jesteśmy, to korzystając z okazji, nie odmówię sobie przyjemności polecenia Wam bloga innego, świetnego taty, którego czytuję od wielu, wielu lat i nieustanie mnie bawi (choć zdarzy mu się i wzruszyć)- Ojciec Wwwirgiliusz (klik). Zajrzyjcie koniecznie, by zobaczyć co dzieję się gdy inteligencja spotyka się z poczuciem humoru…
Reasumując, zarówno książka Julii jak i Luisa to najlepsze co mnie w formie drukowanej, spotkało w 2017 roku.
Wiecie, zdarza się, że ja na blogu coś polecam. Bo dobre, ładne, solidne, warte uwagi. Tym razem ja nie polecam, nie sugeruję, tylko proszę. Zróbcie prezent sobie lub komuś kogo kochacie, przyjaciołom. Przeczytajcie je sami a potem napiszcie mi tu ,,dzięki Aga, miałaś rację…”
Książka Julii Rozumek ,,O życiu” tutaj (klik)
Książka Luisa Timm’a ,,Proste rzeczy o rodzicielstwie” tu (klik)
Na zdjęciach również…
Świeca Angel Wings marki Yankee Candle– pewnie trudno opisać zapach o nazwie ,,skrzydła anioła”, ale jeśli postaracie sobie wyobrazić zapach zwiewnych cukrowych nitek z nutą wanilii i zapachem delikatnych kwiatów to będziecie blisko. Tej zimy, tak właśnie pachnie nasz dom i jestem nim totalnie oczarowana. Znajdziecie tutaj (klik)
Filiżanka ze spodeczkiem to mój ukochany Ib Laursen (klik)
Zimowe uściski, nie zapominajcie w tej przedświątecznej gorączce o tym co najważniejsze…
Comments 2
Pierwszy raz(!), a poleceń książki Luisa Timm’a pod koniec roku widziałam setki, zostałam takim poleceniem rzeczywiście zachęcona. Dopiero tu dowiedziałam się o czym ona właściwie jest i właśnie otrzymałam potwierdzenie wpłaty za zamówienie:-)
Dziękuję w imieniu swoim i chyba samego Luisa, bo tak nie zachęca żaden, nigdzie opis:-)
A do książki Julii akurat przekonywać mnie nie trzeba choć bloga czytam i jeden wpis i po kilka razy<3 ale co papier, to papier:-)
P.S.: Piękne miejsce. Zostaję. Witam:-)
Author
Marto Kochana! Dziękuję…Z całego serducha. Rozgość się kochana, jestem bardzo szczęśliwa, ze tu ze mną jesteś <3