Kochani jako, że wieczory długie i ciemne, sprzyjające czytaniu, a i Mikołaj niejeden pewnie jeszcze zagwozdkę ma co to do tych skarpet dzieciom wpakować, post książkowy przygotowałam. Będzie o tym co aktualnie czytamy, a także o tym co czytać niebawem będziemy (mam przecieki od naszego Mikołaja…)
W tym roku ,,na salonach” (w naszym namiocie tipi z Muzpony głównie…), królują książki Wydawnictwa Zakamarki , które zresztą nie od dziś bardzo sobie cenię.
,,Peter i Lena. Dwa opowiadania” Astrid Lindgren, bardzo ładnie wydana książka, napisana miłym w odbiorze dla dzieci językiem z dodatkiem charakterystycznego dla autorki humoru, to u nas hit młodszej dwójki, a już Małgosia zafascynowana jest ta książka totalnie. Wiecie, to jest ten etap, że po przeczytaniu naście razy dziecko powtarza za czytającym tekst. Książka podzielona jest na dwa opowiadania: ,,Ja też chcę mieć rodzeństwo” oraz ,,Ja też chcę chodzić do szkoły”. Śliczne, barwne ilustracje, tekst, który przykuwa uwagę dziecka. Jak z tytułów wynika porusza kwestie pojawienia się w domu rodzeństwa i fascynacji przedszkolaków tematem szkoły. Autorki takiego kalibru nie trzeba nikomu rekomendować, można kupować w ciemno.
Zakamarki każdego roku lubią (i chwała im za to) dostarczać nam książki, które podzielone są na 24 rozdziały, tak by od pierwszego grudnia, oprócz codziennego opróżniania kalendarza z czekoladkami, móc także przeczytać jeden rozdział opowiadania (w praktyce codziennie kończy się to ,,mamo jeszcze jeden rozdział, pliiiiis”, ale to przecież bez znaczenia. W ubiegłym roku pisałam o napisanej na tej zasadzie książce ,,Prezent dla Cebulki”(pod tym postem w propozycjach innych wpisów znajdziecie odnośnik).
,,Święta dzieci z dachów” to opowiadanie o trójce dzieci, które uciekły z domu dziecka, przypadkowo poznały bezdomnego, który stracił pamięć i postanowiły mu pomóc ją przywrócić. Książka troszkę metafizyczna, z rysunkami, które co prawda genialnie oddaje jej charakter i nie budziły zastrzeżeń ani też nie wywołały żadnych komentarzy negatywnych ze strony moich dzieci, mi osobiście nie przypadły do gusty z racji swojej mroczności. Nie mniej, pozycja warta uwagi szczególnie w przedświątecznym czasie, bo dotyka relacji między dziećmi i rodzicami, tolerancji, zawiści, wykluczenia przez grupę, ale także przyjaźni. Skierowana dla dzieci od szóstego roku życia, moja cztero letnia Małgosia grzecznie słucha gdy ją czytamy, ale z pewnością nie wszystko rozumie.
Zanim do kolejnej książki przejdę słów kilka o widocznym na zdjęciach tipi chciałam napisać. Moda na tipi, dziecięcy namiot ma się świetnie, ja przyznam byłam dość długo sceptycznie do nich nastawiona. Przyzwyczajona do domków-namiotów z mojego dzieciństwa (mieliście?), wydawały mi się jakieś dziwne, ale Antek ma jakiś gen zmutowany, który każe mu budować bazy nieustannie. Nie było dnia, żeby z wszystkich możliwych koców, krzeseł, suszarek na pranie i klamerek nie budował czegoś na kształt schronu. I choć ta jego kreatywność z jednej strony cieszyła, to w domu panował z tego powody nieustanny chaos. Celowo ustawiłam tipi w salonie, bo i tak tu spędzają większość czasu i powiem Wam to był strzał w dziesiątkę. Choć Antkowi nadal zdarza się tworzy przedsionki, rozbudowywać, do środka znosi cuda na kiju, to jest to taki kącik na dole w domu tylko dla nich.
Rano, kiedy wstajemy do przedszkola, jest jeszcze ciemno, znoszę Gosię na rękach, chwilę potem schodzi zaspany Antoś, zapalam maleńkie światełka , które zawiesiłam na tipi i budzą się w nim słodko pod kocykiem czekając na ciepła herbatkę i śniadanie. Popołudniami bawią się w nim, książeczki w środku oglądają (ma okienko). Pakują do niego tuzin poduszek i seanse filmowe w piątki urządzają. Tipi i poduszki gwiazdki pasujące do namiotu znajdziecie w sklepie Muzpony, zresztą koncepcja marki jest taka, żeby móc w ich ofercie wybrać wiele spójnych, pasujących do siebie elementów (także pościele, dywany…). Mogę ich polecić ze względu na jakość użytych materiałów oraz solidne i ładne wykonanie.
Wracając do książek jeszcze, dwie z nowości, o których istnieniu moje dzieci dowiedzą się 6 grudnia…
,,Hurra, są Święta!”, których autorem jest Ulf Nilsson to podobnie jak we wspomnianych wyżej ,,Prezent dla Cebulki” i ,,Świętach dzieci z dachów , tu również książka podzielona jest na 24 rozdziały. Opowiada o perypetiach młodego prosiaka, który uciekł z transportu do rzeźni i zamieszkał najpierw z bezdomną kotką, a potem z cała gromadka nowych przyjaciół z którymi to starał się przygotować Święta Bożego Narodzenia. Książka pisana przyjaznym dla dziecka językiem, o przygotowaniu do Świąt mimo przeciwności, o uczuciach, przyjaźni, tradycji. Na pewno spodoba się całej mojej trójce.
,,Jak Johan uratował cielaka” to z kolei opowiadanie Astrid Lindgren, które ukazało się z okazji 110 rocznicy urodzin autorki. Tytułowy Johan to kilkuletni chłopak, mieszkaniec szwedzkiej Smalandia. Bajka zaczyna się smutną historią utraty ukochanej krowy. Młody czytelnik dowie się o trudnym obliczu życia, o tym, że można być biednym, mieć problem, ale niesie też ze sobą nadzieję i uczy wiary, że dobro jest w każdym człowieku.
Książki Wydawnictwo Zakamarki (klik)
Tipi (nasz z kolekcji słoniki/gwiazdki) tutaj (klik)
Poduszki gwiazdki tu (klik)
szary, wiklinowy kuferek: Lilu (klik)
papcie Małgosi: Titot (klik)
szare kocyki: Yosoy (klik)
Czytajmy więc Kochani dzieciom, jak najwięcej…
Uściski
Comments 1
Astrid zawsze!