,,O siedmiu krasnoludkach, które nigdy nie spotkały Królewny Śnieżki”, to książka Janusza Leona Wiśniewskiego, który od lat plasuje się na szczycie moich ulubionych pisarzy współczesnych, oraz Ewelinę Wojtyło- jego życiową partnerkę, o której w jednym z wywiadów, pisarz powiedział, że jest ,,niebezpiecznie oczytaną polonistką”. Taki duet autorów: inteligentnego, doświadczonego życiowo pisarza-ojca i kobiety-mamy, otoczonej całe życie ładnym słownictwem, musiał zaowocować dobrą książką. I zaowocował…
Książka ta, która z założenia napisana została dla dzieci, jest jedną z tych lektur, które z całą pewnością zaskarbią sobie również sympatię dorosłego czytelnika. Wysoce prawdopodobne bowiem, że czytając ją dziecku, niejednokrotnie uchwyci on w tych opowiadaniach, odniesienia do własnego życia, dzieciństwa, co z kolei skłoni do swoistej retrospekcji i powrotu do lat dziecinnych.
J.L Wiśniewski i E. Wojdyło, sięgając do zakamarków pamięci, niczym do starej skrzyni na strychu, wyciągają historie, które (zapewne z racji ich sentymentalnego ładunku), utkwiły w ich pamięciach.
Szesnaście opowiadań, które autorzy misternie utkali z nitek osobistych wspomnień, zarówno swoich, jak i tych z dzieciństwa swoich córek i synów. Niczym z puchatego kłębka wełny, z każdego opowiadania wysnuwamy przekazy pełne są czułości, empatii, i tej ulotnej niezwykłości zarezerwowanej dla najmłodszych dziecięcych lat.
Każda z historii opatrzona jest komentarzem jej twórcy. Ten, moim zdaniem, absolutnie genialny zabieg, niejednokrotnie opisaną historię wzbogaca, podkreśla jej rangę, a czasem dodaje otuchy. Co ciekawe, autorka, zdecydowanie częściej w komentarzach, skłania czytelnika do przemyśleń, uruchamia wyobraźnie, zachęca do podjęcia działań mających na celu pielęgnowanie, w każdym bez względu na wiek, tej niewinnej, dziecięcej cząstki, która przecież każdy z nas w sobie nosi. Autor z kolei, w sposób charakterystyczny dla swojej twórczości, często jednym zdaniem, porusza w czytelniku strunę tak, że na chwile zatrzymuje jego świat.
Z kolejnych opowiadań dowiemy się nie tylko tego, dlaczego tytułowe krasnoludki nie znalazły Królewny Śnieżki, ale przeczytamy także, o sile dobra, o tym jak ważne w życiu młodego człowieka są marzenia, kontakt ze zwierzętami i przyrodą oraz jak cenne i niezapomniane mogą się okazać relacje z dziadkami. Książka pomaga pielęgnować dziecięcą empatię, docenić ukochane przedmioty z dzieciństwa, pielęgnować w pamięci ulotne chwile, takie jak wakacje u babci czy Święta (nawet te w czasie pandemii).
Na głęboki ukłon i uznanie za ilustracje do tej książki, zasługuje Ania Jamróz. W pięknych sposób zobrazowała treść tej książki. Twórczość tej ilustratorki, znane są już m.in. z poprzednich książek dla dzieci Janusza Leona Wiśniewskiego ( ,,Marcelinka rusza w kosmos. Bajka trochę naukowa” i przepiękne ,,Uczucia”, o których pisałam tutaj (klik)), te w opisywanej dziś książce, z racji większej ilości koloru, przecudnych użytych pastelowych barw, podobają mi się jeszcze bardziej.
Porządne wydanie, solidna okładka, wygodny format, to z kolei zasługa Wydawnictwa Tadam. Nie bez powodu zapewne, wszystkie książki dla dzieci, Janusz Leon Wiśniewski, wydaje właśnie we współpracy z tym wydawnictwem.
Miłej lektury…